sobota, 16 maja 2015

Poem A. Wiktor zwiedza

          To naprawdę miłe uczucie, kiedy cele 'do zrobienia', które sobie wyznaczasz, w końcu się spełniają. Dzisiaj mogę spokojnie odhaczyć 'wybrać się do zoo' z mojej listy i niesamowicie jestem z tego zadowolony. Zanim dojechaliśmy na miejsce, przyglądałem się uważnie miastu. Teraz, kiedy przybywaliśmy tu nie z powodu przykrego obowiązku, jakim jest przychodzenie na kontrole do szpitala, wszystko wydawało mi się ładniejsze i ciekawsze. Widziałem nawet sklep muzyczny, którego nazwa brzmiała tak samo jak imię tulpy Ib - Stradivarius!
          Jaka była moja reakcja, kiedy zobaczyłem główne wejście do zoo? 'Nareszcie.' Oczywiście od razu zostałem zagłuszony przez niesamowicie głośne 'Łaaaaaaaaaaaaaaał!' Jaskierki, ale przyznam, że trudno było się do niej nie przyłączyć. Pomimo tłumu ludzi, papa Siriany jakimś magicznym sposobem szybko kupił bilety, oczywiście nie płacąc za mnie i Jaskier. Hehehe. 
          Weszliśmy, rozglądnąłem się bacznie, ale to, co ujrzałem... Niezbyt mnie powaliło. Szczerze mówiąc, byłem zawiedziony i choć Jaskier strofowała mnie za takie podejście, zaszyłem się gdzieś z tyłu, mniej rozentuzjazmowany. Bez większych emocji poobserwowałem żyrafy, zebry, lwa-którego-nie-było, a potem postanowiłem, że będę przyglądał się ludziom. Widziałem sympatycznie wyglądającą, japońską rodzinę, oceniałem też napisy na T-shirtach (szczególnie spodobał mi się 'It's a good day to have a good day' i 'Kid what tell for another kid is a dead kid'). Do tej pory nie wiem też, czy to ja przeżyłem deja vu, czy to tylko ten wytatuowany koleś zgubił się i zrobił kółeczko wokół oczka wodnego. 
          Kiedy rodzince host znudziły się żyrafy, od razu skierowali swoje kroki do rozsławionego Afrykarium. Budynek zrobił na mnie wrażenie, jednak kiedy weszliśmy, znowu się zawiodłem. Byłem niesamowicie znudzony, kiedy Siriana wchodziła do ciemnego tunelu. Bez przekonania patrzyłem przez szyby na kolorowe rybki, które Jaskier porównywała do innych zwierzątek. A to żółta rybka przypominała jej kanarka, a to inna fretkę. Już miałem powiedzieć host, że to zoo to jakaś ściema,
          KIEDY ZOBACZYŁEM REKINA.
          Mogę przysiąc, że się do mnie uśmiechnął. Przejąłem ciało i podbiegłem do szkła, które dzieliło mnie od tego cudownego zwierzęcia. Usiadłem na skałce i wpatrywałem się jak urzeczony, nagle te wszystkie rybki i płaszczki wydały mi się najpiękniejszymi stworzeniami na świecie. Przysięgam, że gdybym był materialny, to bym tam zamieszkał, żeby patrzeć na to widowisko godzinami. Przysięgam też, że gdybym był materialny, to szybko bym tam wykitował z braku tlenu, bo duszno było jak cholera.
          Dalej było tylko lepiej i choć żałowałem, że nie zostaliśmy dłużej w oceanarium, byłem zachwycony. Widziałem tyle zwierząt, że trudno by mi było wymienić wszystkie, te małpki, te antylopy... Jelenie, które z pewnością spodobały by się Seo, tulpie Byunggie. Ekstra było w pawilonie z gadami, ja zachwycałem się wężami i krokodylami, Jaskier zaś żółwikami, żabami i jaszczurkami. Przybiłem piątkę jednemu gekonowi przez szybę, wydawał się być zadowolony. Kameleon też był fantastyczny. W pawilonie z owadami Jaskier nie chciała długo przebywać, ale ja jeszcze, żeby jej dokuczyć, trzymałem ręce przy ptasznikach i modliszkach. Patyczaki po prostu mnie rozwaliły. Chodzące patyki!
          Natomiast w motylarni Jaskierka doznała niesamowitej egzaltacji, kiedy jeden z błękitnych motyli usiadł na dłoni Siriany. Takie tam romantycznie wyglądające brednie, ale miłe, bo łaskotało. Przy klatkach z sowami, Siriana urządziła sobie pogaduchę z pewnym puszczykiem, bo okazało się, że jej 'huu huu' jest bardzo sowie i jej odpowiadał. Nie mówcie nikomu, ale pomagałem też pewnej surykatce-uciekinierce robić podkopy pod murem wokół jej zagrody.
          Znalazłem na trawniku pióro wielkości dłoni i pomimo dezaprobaty Jaskier, zabrałem je ze sobą. W ten sposób złamałem system - mam pamiątkę z zoo, ale nie wydałem pieniędzy host na badziewną przytulankę-lwa. Chciałem wziąć też pustą, niebieską skorupkę jakiegoś jajka, ale na to nie pozwoliła mi już Siriana. Zamarzyło mi się piórko flaminga, ale skubane gubiły pióra za daleko od ogrodzenia. Paw też nie był chętny do współpracy, bo choć chwalił się swoim pięknym ogonem, to krzyczał na wszystkich, którzy podeszli bliżej niego, nawet tulpy.
          Chciałbym opowiedzieć dosłownie o wszystkim! Niedźwiedziach, rysiach, syrenach morskich, jeżozwierzach, ale przypominają mi się coraz to nowe zwierzęta, które zobaczyłem i czuję się przesycony tym wszystkim. I niesamowicie szczęśliwy! Czuję się, jakbym zwiedził cały świat, mimo iż był to tylko kawałek terenu we Wrocławiu.
          Odkryłem jeszcze coś ciekawego - bolące nogi nie przeszkadzają tak bardzo, jeśli bolą cię od chodzenia po zoo, a nie po Castoramie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz