poniedziałek, 4 maja 2015

Za czym tęskni Poem A. Wiktor?


Za kim lub za czym tęsknisz?
Za niczym. Mam wszystko!

          Tak odpowiedziałem na pytanie na pewnym znanym portalu społecznościowym i w sumie teraz nie wiem, czy jestem tego taki pewny. Bo kiedy host szła dzisiaj rano przez park do szkoły, zrozumiałem, czego mi brakuje. Co jest drzazgą w oku, cieniem na pomieszkiwaniu sobie w wonderlandzie.
          Choć 'tęsknię za tym' nie zawsze pokrywa się z 'brakuje mi tego', w tym przypadku tak właśnie jest.
          Nie będzie to wielkim odkryciem, kiedy napiszę, że wonderland jest często odzwierciedleniem stanu umysłowego hosta, chyba rzadziej tulp. Cóż, moją Sirianę to stwierdzenie BARDZO dotyczy. Można powiedzieć, że tak na prawdę nie panujemy nad miejscem, w którym mieszkamy, a może Siri nie chce, żeby tak było.
          Wróćmy na chwilę do parku. Obserwowałem ten sam park, tę samą drogę do szkoły i z powrotem oczami host codziennie, od paru ładnych miesięcy. Widziałem, jak ten park się zmienia, jak wędruje słońce, jak ewoluuje krajobraz. Trudno mi uwierzyć, że niegdyś nagie drzewa są teraz okryte soczyście zielonymi liśćmi, że trawę pokrywa nie biel szronu, a biel stokrotek - wiosennych płatków śniegu. Nie tylko powoli zaczynam rozumieć, co tak bardzo fascynuje moją siostrę, Jaskier w świecie przyrody, ale znalazłem w nim też to, za czym tak na prawdę tęsknię.
          Za cyklicznością. Za zasadami, które wyznaczyła sobie natura. W prawdziwym świecie, zawsze masz pewność, że po nocy nadejdzie dzień, że liście nie cofną się nagle do swoich pąków, a deszcz nie będzie padać z dołu do góry. Uwierzycie, że coś takiego funduje mi głowa Siriany?
           Wiecie, kiedy ostatnio widziałem zachód słońca w naszym wonderlandzie? Około dwa tygodnie temu. W zeszłym roku obchodziliśmy Wigilię we wrześniu, na co dzień panuje u nas pełnia lata. Czasami chce mi się trzasnąć z otwartej ręki we własną wyimaginowaną twarz, kiedy Jaskier budzi się czasem w nocy, zawiedziona, jeśli za oknem nie ma gwiazd i księżyca. A ten jest zawsze w kształcie głupiego rogala. Jeśli już się pojawi, nigdy nie jest w pełni, nigdy nie jest w nowiu, nigdy nie jest półksiężycem. Zawsze ten cholerny, niedopieczony rogal, to dlatego chyba tak ich nie lubię. Cykl księżyca? Po co to komu!
          No ale wiecie. Trzeba to akceptować. Czasami jest na serio zabawnie, na przykład kiedy but Jaskier przymarza do trawnika, ale jeśli przez cztery doby mamy noc, a w lesie zaczynają grasować Somnis Nocturna (Siri lubi nadawać ładne nazwy obiektom symbolizującym jej zmartwienia) rzucające się na każdego, kto ma przy sobie metal szlachetny... Nie jest już tak fajnie.
          Pamiętaj. Nie wnoś złota do lasu. Nie wnoś srebra do lasu.
          Może wyjdę na złośliwego, ale fajnie, że Siri musi codziennie chodzić piechotą do szkoły, bo nie ma auta. Nieustanna obserwacja zmian przyrody jest niezwykle fascynująca.

          Nauka panowania nad swoim słownictwem i nerwami sprawiła, że chyba wymyślam nowe wyrazy. Nie-tak-bardzo-automatyczna cenzura sprawiła, że słowo 'wkurżać' chyba na dobre zagościło w moim słowniku.
         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz